Yep, kolejny miesiąc za Nami. Częściowo opierał się na schematach z miesięcy wcześniejszych, ale pojawiły się również aspekty nowe, o których kilka słów dziś będzie.
Rzecz pierwsza i najważniejsza z naszej siódemki - ZĘBY. Po najdłuższych egzorcyzmach wraz z nadejściem nowego roku u Pulpetowej pojawiły się dwie urocze, dolne jedyneczki. Zaczęło się niewinnie - od szorowania po łyżeczce. Na dzień dzisiejszy zębiszcza prezentują już dumnie swoje mleczne oblicza, a matka niezmiennie się rozczula przy każdym Julczynym uśmiechu.
W kwestii konsumpcyjnej żadne szaleńcze zmiany nie nastąpiły, oprócz epizodu z kaszą jaglaną (na plus) oraz elementem wołowinowym w obiadku (również pozytyw). Za to matka po chwilowym spadku formy odświeżyła swoje kontakty z blenderem i dzięki temu Pulpetowa może zwykle cieszyć się domowymi papkami w porze obiadowej. Aczkolwiek... słoiczkowy zapas musi być, szczególnie w tak średnio korzystnym dla owoców (głównie) i warzyw czasie, jakim jest zima (choćby taka grubymi nićmi szyta jak w tym roku).
Codziennie doskonalona jest również kwestia przeturliwania się wzdłuż i wszerz każdej większej powierzchni w domu. Coraz chętniej podejmowane są również próby samodzielnego siedzenia, chociaż nie zawsze są one próbami udanymi, aczkolwiek dziecina przejawia godny podziwu upór, głośno protestując przy ewentualnej matczynej interwencji. Dodatkowo Pulpecik odkrywa nowe talenty i tak od pewnego czasu przejawia talenty taneczne inspirując się najwyraźniej układami choreograficznymi Beyonce. A prezentuje się to mniej więcej w takiej formie:
W dalszym ciągu w paszczy Pierworodnej ląduje wszystko, co napotka na swojej drodze, ale... No właśnie, i tu mamy kolejne mikroświęto. Po usilnych próbach, które trwały dobre kilka tygodni udało dzieciowi trafić do pyszczka własną stópką i przy okazji stópkę tą smakowicie popodgryzać. Umiejętność ta ma też plus taki, że okazała się znakomitą rozrywką w czasie czynności okołopupnych, dzięki czemu matka nie musi gonić gołopupnej córki turlajacej się z prędkością światła poprzez łóżkowe prerie.
Podsumowując, kolejne spólne 31 dni upłynęło nam na turlaniu, zębowej ekscytacji oraz uzupełnieniu zapasów święconej wody i Dentinoxu, gdyż saga opętania mojej młodzieży osobistej rozpoczęła się ponownie, i to ze zdwojoną siłą...
niewinność w najczystszym wydaniu #niewierznigdykobiecie |
#selfie #znaknaszychczasów #śpieszmysiękochaćdziecitakszybkosięuczą |
siad płaski pozujący |
Pozdrawiamy,
P&J
Czyli bilans na plus! I tak trzymać :-).
OdpowiedzUsuńOjj, mam nadzieję, że się uda...bo zębiszcza znów dają Nam popalić :)
UsuńNa twój blog trafiłam przypadkowo i bardzo mi się tutaj podoba
OdpowiedzUsuńżyczę powodzenia w prowadzeniu i oby tak dalej
będę tutaj częściej zaglądała pozdrawiam i zapraszam do mnie
Dziękuję bardzo - niezwykle miło czytać mi takie opinie :) Oczywiście zapraszam o każdej porze dnia i nocy, pozdrawiamy!
UsuńRany dziewczyno - jaka ona jest słodka. No zacałowałabym no !! :D
OdpowiedzUsuńHehhe słodkość słodkością, ale ten charakterek...A całować ją najlepiej z dystansu - inaczej grozi człowiekowi wyrwanie połowy włosów w ramach tzw. czułości :D
Usuń