Po najdłuższym życiu (a przy okazji małym odblogowaniu dla higieny psychicznej) postanowiłam zreanimować serię postów o Naszych gadżetach okołopulpetowych. Jak widać po tytule cykl zbytnio rozwinięty do tej pory nie był, aczkolwiek mam mocne postanowienie nadania mu nowego życia. Zresztą, lepiej późno niż wcale :)
Jednakże do rzeczy. Dzisiaj kilka słów na temat pluszaka, który początkowo traktowany z chłodną obojętnością przez obdarowaną, aktualnie ratuje nie raz i nie dwa dzieciowe drzemki. A oto i on:
Jednakże do rzeczy. Dzisiaj kilka słów na temat pluszaka, który początkowo traktowany z chłodną obojętnością przez obdarowaną, aktualnie ratuje nie raz i nie dwa dzieciowe drzemki. A oto i on:
główny bohater |
Na pierwszy rzut oka można stwierdzić pfff, miś jak miś tyle że w wersji bardziej wieczorowej. Calość miękka, ciut kudłata acz włosia nie gubiąca (na szczęście, bo wiadomo, że przy ciamkającym wszystko co podleci niemowlęciu aspekt stałości futra jest niezwykle ważny). Rozmiary optymalne - około 50 centymetrów. Z tyłu mamy długi, solidnie trzymający i porżadnie wszyty rzep, dzieki któremu bez problemu możemy się dostać do misiowego wnętrza, gdzie ukryty jest dość sporych rozmiarów mechanizm muzykujący.
na tyłach |
uchylamy rąbka (a właściwie rzepa) tajemnicy |
sedno sprawy |
Mechanizm grający kryje w sobie 3, różnej maści i długości dźwięki. Dwa z nich zaliczamy do typowo kołysankowych, trzeci natomiast to odgłos chrapania, który teoretycznie miał zapewne dziecia do snu nakłonić, a w praktyce okazał się jednym z rozśmieszaczy roku. O ile pierwsza melodia kołysankowa jest dość krótka i trzeba pogwałcić riplej dobre kilkanaście razy, żeby cokolwiek drzemajacego uzyskać, to kołysanka numer 2 wymaga już ewentualnie jednego dodatkowego kliknięcia. Ewentualnie, bo często jedna długość w zupełności starcza, by Pulpetowa odpłynęła w komitywie z Morfeuszem. Fakt, że jakikolwiek dźwięk jest ją w stanie uśpić początkowo niezmiernie mnie dziwił, gdyż do tej pory żaden z trendy suszarko-odkurzaczowo-wombowych dźwięków nie działały. A tu masz babo misia. Warto też nadmienić, że miś, a właściwie jego czapka jest jednym z ulubionych elementów do miętolenia w dzieciowym pyszczku.
zgrany duet |
#zrąsi #najlepiej |
Podsumowując, jestem zdecydowanie na tak. Po pierwotnym sceptycyzmie miś wrócił do łask matczyno-dzieciowych i na dzień dzisiejszy zajmuje stałe miejsce w Pulpetowym łożu. Solidna robota plus efektywne działanie przy usypianiu osobistej jęczybuły - czego chcieć więcej?
P&J
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń