poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Przykład idzie z dołu

W ramach zasad ogólnospołecznych i uznanych mówi się, że to dorośli mają za zadanie uczyć dzieci własne jak w społeczeństwie owym sprawnie funkcjonować. Co jest dobre. Co jest złe. Kiedy powstrzymać się od komentarza, kiedy podać pomocną rękę. Im dłużej jednak przebywam w towarzystwie córki własnej stwierdzam, że pomimo jej zaledwie (albo i już) dziewięcio i pół miesięczności warto niektóre z zachowań przełożyć na tzw. dorosłe życie. Co mam na myśli? A na przykład to:

1. Na osiołka.
 Maluchy takie jak Pulpet mają niesamowite wręcz zacięcie do osiągnięcia tego, co sobie zamierzyły. Zabawka leży za daleko - nie szkodzi. Popełznie, poturla się, podraczkuje... styl dowolny. Czas trwania - też różny. Ale w podsumowaniu cel zostaje osiągnięty, a upragnioną niedawno zabawką można cisnąć i pogalopować ochoczo dalej. Podobnie jest z treningiem nowych umiejętności. Przygotowania do ruszenia trybem czworakowym trwały dobry miesiąc. Okupione niezliczoną liczbą placków na podłogę, braków równowagi czy też nieskoordynowanym ruchem kończyn, który w efekcie powodował przeturlanie się w kierunku skrajnie odmiennym od zamierzonego. Złości, okrzyków a i nie raz i nie dwa łezek przy okazji treningu było co nie miara. Jednak pomimo niepowodzeń Potomkini wytrwale, dzień w dzień próbowała z tym raczkowaniem ruszyć.  Aktualnie podobna sytuacja powtarza się przy okazji próby objęcia stanowiska stacza pokojowego przez Pulpetową. Zdaje się, że dziecina po prostu kieruje się w działaniu staropolskim przysłowiem "padłaś, powstań, popraw Pampersa i zasuwaj". Zasada zdecydowanie godna naśladowania (choć może wyłączając poprawianie Pampersa, póki co) , szczególnie dla mnie, osoby, która to niezmiernie łatwo potrafi się zrazić do nowo wykonywanej czynności z powodu braku konkretnych efektów. Jednakże fakt faktem, z przypływem cierpliwości spowodowanym powiciem, tudzież rozpoczęciem ścieżki wychowawczej dziecia to i wytrwałość powoli powoli winduje w górę.

2. Sygnał dobra.
W jednej z książek należącej do jednej z najulubieńszych serii, a mam tu na myśli Jeżycjadę pani Musierowicz bohaterowie postanowili założyć grupę Eksperymentalny Sygnał Dobra, mającą na celu sprawdzenie reakcji przypadkowych ludzi na zwykły, bezinteresowny uśmiech. Rzecz niby prosta, aczkolwiek dość rzadko spotykana na naszych szaropolskich ulicach. Mało tego, momentami może być wręcz podejrzana i zrazić odbiorcę, tudzież narazić wysyłającego sygnał na różnorakie szykany. Z dziećmi natomiast sprawa ma się zupełnie inaczej. Kiedy uśmiechniesz się do dziecka, w 99% możesz liczyć na wyszczerbiony sygnał zwrotny. Sygnał owy potrafi poprawić samopoczucie na dobre kilka godzin. Osuszyć ukradkową łzę zmęczenia. Podnieść na duchu. Uspokoić. Warto to przenieść na dzień nasz powszedni. Błysnąć zębem do przymęczonej kasjerki w sklepie. Do listonosza, który po raz kolejny telepie się do nas z poleconym na czwarte piętro. Do urzędniczki, która dopiero zaczyna karierę za biurkiem i niekoniecznie jeszcze orientuje się w czeluściach firmowych systemów. Prosta rzecz, a działa. Sprawdzone wielokrotnie info.

3. Od szczegółu do ogółu.
Tylko małe dziecko potrafi przesiedzieć z rozszarpaną wpół ulotką reklamową i wpatrywać się w nią, jakby była co najmniej ósmym cudem świata. Jeżeli postawisz nieopatrznie butelkę wody w okolicy zasięgu dzieciowego to bądź pewna, że stanie się ona główną zabawką dnia. Kupiłaś dziecku prezent? Oby był dobrze zapakowany, bo kawałek folii bąbelkowej jest lepszy niż góra Fiszerprajsów (no w sumie tu to i ja się zgodzę). Jednym słowem im prostsza, mniejsza rzecz, tym więcej daje radości. W momencie, kiedy zostajemy w domu z dzieckiem (i SIEDZIMY beztrosko na macierzyńskim) codzienność może łatwo nam spowszednieć. Przynajmniej tak było w pewnym momencie u mnie. W związku z powyższym postanowiłam wziąć przykład z turlającej się nieopodal córki i doceniać każdą małą, pozytywną sprawę, którą każdego dnia napotykam na swojej drodze. A to, że paznokcie ładnie wyszły. I że się człowiek z nimi wyrobił przede wszystkim. A to, że kawa wyjątkowo dobrze zaparzona. I ciepła. A to,  że komplementa od rana chłop strzelił . A to, że na blogu ruch się wzmożył.  Małe rzeczy, błahostki wręcz, a potrafią uprzyjemnić cały boży dzień.

Zapewne wraz ze wzrastającą Pulpetową lista rzeczy godnych naśladowania się wydłuży, wszak jej wachlarz zachowań różnych rozwija się koncertowo. Jak już ostatnio wspominałam, nie ma rzeczy przyjemniejszej od możności obserwowania rozwijającego się potomstwa. Jak widać oprócz przyjemności można też wynieść z tego kilka rzeczy dla Nas, potomstwa w zasadzie już solidnie rozwiniętego. 



Pozdrawiamy,
P&J

2 komentarze: