czyli zwyczajowy, poślizgnięty bilans miesiąca.
Piątka, a w zasadzie jej końcowa część upłynęła nam pod znakiem kiełkowania zębiszczy Pulpetowych. Kiełkowanie trwa nadal, niestety bez żadnych spektakularnych efektów, nic nie stuka, nie puka, nie wadzi o maminy palec. Zresztą, o całym procederze opętania pisałam o TU.
Jeśli chodzi o kwestie spania - tu pojawiły nam się lekkie perturbacje. O ile do tej pory mieliśmy w miarę wypracowany rytm wieczorno - nocny, teraz uległ on zmianom. Dzieć po wieczornym karmieniu jest pełen werwy i chęci do zabawy, żadnym sposobem nie chce pozostać w łóżeczku i w efekcie zasypia w okolicach godziny 22. Albo 23. Albo i 1. Pobudka za to również się przesunęła (uff) - zwykle jest to około 7. Przy dobrych wiatrach, po uzupełnieniu pokarmu następuje dosypianie w rodzicielskim łożu do słodkiej 9.30. Na szczęście, po krótkiej (acz wyczerpującej) przerwie powróciły drzemki w liczbie 2 - jedna przedpołudniowa i jedna późnopopołudniowa. Ta druga sięga nawet do 2h, co wynikiem jest niezwykle satysfakcjonującym. I dającym szansę matce na chwilę oddechu i przestudiowanie Pudelka.
W temacie jedzenia bez większych zmian. Na tapecie obiadowej najczęściej combo marchew, ziemniak i dynia. Część owocowa - jabłko, jabłko i jabłko. Okazjonalnie śliwka. Szczerze mówiąc mamy teraz etap matki sadystki. Pulpetowa po początkowym zachwycie nad warzywnymi papkami obrała kurs zgoła w drugą stronę i jakiekolwiek warzywa konsumuje z wyrzutem w oku i grymasem na buźce. A matka terrorystka idzie w zaparte i porcji warzywnych nie odpuszcza, mozolnie gotując i blendując obiadki dla osobistej przyszłości narodu.
A ta znowu swoje....jeeeez. |
Podjęte zostały również próby samotrzymania butelki. Tak, dla bezpieczeństwa, gdyby jakiś nikczemnik chciał dziecinie odebrać drogocennego Gerbera i odejść w siną, syberyjską dal.
Wzrok wyrażający więcej niż 1000 słów |
W temacie migracji również żaden krok milowy raczej nie nastapił. Ale... No właśnie, dziecina wskoczyła na level stacjonarnej dżdżdownicy. No dobra, być może i zdarzy się o 2,3 cm przetransportować. Wygląda to mniej więcej tak:
Dzieć polubił również (i tu zdziwko) leżenie na brzuchu. Wiadomo, perspektywa, kąt większy i te sprawy. Oprócz prób popełznięcia poprzez łóżkowe prerie i związanych z tym planów zawładnięcia światem opanowane zostało turlanie się z brzucha na plecy. I to do tego stopnia, że momentami Pulpetowej na brzuchu utrzymać się nie da, co widać na poniższej produkcji:
Podsumowując, piąty miesiąc minął nam jak ten sen złoty. Z elementami tombaku w postaci opętania okołoząbkowego. W końcu jeszcze tylko kilkanaście zębów innych, kilka siwych włosów u matki i będzie po sprawie....
Panta rhei Matka, panta rhei... |
Pozdrawiamy,
P&J
ZOSTAŁAŚ
OdpowiedzUsuń"Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za “dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."
ZAPRASZAM CIĘ DO ZABAWY http://mojapasjatoty.blogspot.com
Dziękuję bardzo za nominację, ale akurat niedawno już brałam w LBA udział :)
UsuńZ ząbkami to tak jest, że lubią podokuczać i dziecku i mamie niestety :-p. Ale córa rozwija się świetnie jak widzę - gratuluję :-).
OdpowiedzUsuńDzięki :) A te ząbki...cóż, dobrze, że chociaż jest perspektywa, że kiedyś to wszystko przeminie i wyrośnie ;)
Usuń