środa, 14 stycznia 2015

Kontrola techniczna

Po kilku dniach zawieszenia w medycznej próżni, przychodnia nasza podręczna schowała focha do kieszeni i otworzyła swe gościnne wrota celem zaspokojenia kontaktów pacjentowo - lekarskich. Nie zwlekając (bo któż to wie, kiedy to znów się naszej kochanej służbie zdrowia odwidzi) spakowaliśmy Pulpetową do wózka i udaliśmy się na przegląd techniczny. I tym oto sposobem dowiedzieliśmy się, co następuje:

- potomkini (zgodnie z matczynym przewidywaniem zresztą) potroiła już swoją wagę startową i na monitorku wyświetliło nam się całe 9,7 kg. Czyli czas szukać wprawnego masażysto - rehabilitanta dla mamuni.
- w kwestiach wzrostowych - 66cm,
- obwody klatkowo - głowne również w normie jak najlepszej (kolejno 48 i 44 cm)
- zęby (nie ząb, ZĘBY!!!!) w liczbie sztuk 2 jedynek dolnych , klują się ambitnie i rosną w siłę z dnia na dzień,
- dieta dzieciny proporcje ma prawidłowe. Miałam lekką obawę, czy przypadkiem nasz plan żywieniowy nie jest przedobrzony, ale konsultacja z lekarką pozwoliła odetchnąć z ulgą. Potomkini dostaje jedzenia w sam raz, a obłe kształty są po prostu jej (jednym z wielu zresztą) urokiem. Zresztą, jak to mówi staropolskie przysłowie najpierw masa, później rzeźba.
- zmiana mleka również była strzałem w 10. Z Gerbera przerzuciliśmy się na Nan Pro 2. Podobnież jest to idealne mleko dla dzieci bardziej puchatych, ze względu na lekko obniżoną kaloryczność. Przejście nastąpiło bezproblemowo, co niewątpliwie cieszy, bo kontynuacja Gerbera, ze względu na rozliczne nasze podróże i słabą jego dostępność byłaby dość problematyczna.
- główka potomkini w końcu się unormowała i wszystko co miało stwardnieć przyjęło w końcu odpowiednio twardą formę. Na szczęście,  bo chociaż po badaniach krwi (o których było o TU) okazało się, że poziom witaminy D był na bardzo przyzwoitym poziomie, a przydługo miękkawe ciemiączko okazało się kolejnym urokiem potomkini, to jednak ciut ten rozmiękczony fakt martwił.
- ogólnie rzecz ujmując dzieć swoim urokiem osobistym, tudzież zaślimtolonym uśmiechem oczarował po raz kolejny panią doktor, a rodzice, słysząc bukiet superlatyw na temat potomstwa własnego wysoce napuszyli się z dumy, ledwo mieszcząc się w drzwiach do gabinetu.

Następny przegląd za 2 miesiące. I mam nadzieję, że nie będziemy mieli  przez ten czas powodów, by pojawić się w gabinecie przed tym terminem. Pulpetowa po wizycie padła snem sprawiedliwego (standardzik), po czym pełna werwy ruszyła demolować swoją brand new matę, co wygląda mniej więcej tak:

Ale czooo?!



Pozdrawiamy,
P&J

2 komentarze: