sobota, 4 października 2014

3!

Hohohoho...ani się człowiek nie obejrzał, a tu bach - trzy miesiące na liczniku. Trzy niewątpliwie najcięższe (w mojej ocenie) miesiące macierzyństwa. Po początkowej konsternacji (Jezuniu, jak to dotknąć?) przemieszanej ze strachem (aaaa, Julka kichnęła/kaszlnęła/wydała jakikolwiek podejrzany odgłos/nie wydała odgłosu żadnego), muszę przyznać, że na dzień dzisiejszy dogadujemy się już całkiem nieźle.
Julka, roboczo jednak zwana Pulpetem/Parówką/Ziemniaczkiem/innymi podręcznymi kulinariami charakter ma zdecydowany i wszelkie problemy, zachcianki i humory komunikuje bardzo dobitnie. Tak dobitnie, że rodzice już nie raz i nie dwa zrywając się po nocy z łóżka myśleli, że wojna, że nalot, że to już syreny na alarm biją.  Dziecię długie aktualnie na 60 cm nabrało słusznej wagi 6870 g, co przy startowych 3200 jest wynikiem wysoce zadowalającym. Trochę mniej cieszy się matczyny kręgosłup, kiedy to dziecię stwierdza, że kategoryczne, ale to już proszę mnie nosić, pokazywać, opowiadać, bo a nuż coś się zmieniło przez ostatnią godzinę w obejściu. Z tego robienia masy przez potomkinię wywiązał nam się ostatnio niedobór witaminy D - w związku z czym okazało się, że taki oto trzymiesięczny Pulpet znakomicie już się orientuje, że jeśli matka zbliża się z gruchająco-przesłodkim tonem i czymś białym (łyżeczką) w dłoni to należy kategorycznie zacisnąć usta/zacząć biadolić na pół bloku/wierzgać czym tylko się da,  a następnie wykrzyczeć dodatkowo swoje żale, po podstępnym wlaniu lekarstwa do buzi. Bogu dzięki, tabletki mamy zadysponowane na zaledwie 2 tygodnie. W innym przypadku niechybnie do drzwi zapukałaby opieka społeczna. I policja. I TVN24.
Wyłączając jednak wszelkie aspekty medyczne (większego wyrzutu w oczach, jak u Pulpeta po szczepionce to ja nie widziałam) jest uroczo. Choćby człowiek miał najgorszy z najgorszych humor, po jednym uśmiechu tych bezzębnych (póki co) dziąsełek od razu jakoś lżej na duszy. I pogadać sobie można, i pożalić się troszeczkę - różnice w artykulacji są tu niewątpliwie sprawą drugorzędną. Zresztą...co tu dużo gadać, oto i sprawczyni całego zamieszania:




I jak tu nie być szczęśliwym.
Nawet w chronicznym niedospaniu.
I notorycznym deficycie niezalanych mlekiem, nieobślinionych ubrań.
No jak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz