Każdy toleruje tylko własne.
I ta oto sentencja znakomicie obrazuje mój własny stosunek do tych wszystkich małych człowieczków. Nigdy nie przepadałam za dziećmi. Biegającymi. Drącymi, Śliniącymi. Lepiącymi. Ciągnącymi za włosy. Ble.Owszem, gdzieś tam w głębi kiełkowała myśl, że kiedyś, że własne, że może za kilka lat... Kiedy to człowiek będzie ustabilizowany, osiądzie gdzieś i zawodowo i lokalizacyjnie, kiedy w końcu górę weźmie przysłowiowy instynkt. Tymczasem plany sobie, natura sobie. Rach ciach bach i oto na zdjęciu pojawia się Przecinek. A właściwie Przecinka. Osławionego instynktu dalej jednak brak. Czas mija, rośniemy sobie zdrowo w siłę i w masę, ale tak naprawdę wciąż lęk przed tym co będzie przeważa nad radością posiadania potomkini. Pierwsze drgnięcie nastąpiło wraz z pierwszym, wyrazistym jak na moje dziecię przystało kopem. Ale wciąż było tego mało. Szczególnie, że najlepszym przyjacielem przyszłej mamy jest internet. I taka matka czyta o nieprzemierzonych pokładach euforycznej wręcz radości przyszłych matek. I zaczyna się zastanawiać, co z nią wobec tego jest nie tak, że tej uciechy u niej jak na lekarstwo. Czas spotkania face to face zbliża się nieuchronnie, pokaźny posag czeka na dziecię, poziom niepokoju wzrasta. W końcu następuje wielki wybuch. Dosłownie. Kiedy pierwszy raz tuli się to swoje małe, nieporadne, piszczące dziecię w głowie powstaje jedno mocne postanowienie - unicestwiać bez litości wszystko, co mogłoby tylko jemu zaszkodzić. Bo instynkt macierzyński równy jest z instynktem najwytrawniejszych morderców. I może i czasem działa z opóźnionym zapłonem, ale gdy już wybuchnie to dziecię ma zasadniczo przegibane. Bo czeka je niejedna awantura. O szkołę. O ciuchy. O tego chłopaka z którym ostatnio się prowadza. O papierocha dyskretnie (jak widać nie do końca) palonego za blokiem. Et centera, et cetera...Kreatywność matki pod tym względem jest, jak powszechnie wiadomo , nieograniczona. I nie raz, nie dwa dziecię nas przeklnie. Znienawidzi. Trzaśnie drzwiami tak, że u sąsiada paprotka ze ściany spadnie. Z czasem jednak uświadomi sobie (a przynajmniej taką ma się nadzieję), że ta matka to fajna babka. Chociaż cholera jakich mało.
Pozdrawiamy,
P&J
Odkąd pojawił się na świecie mój synek, nie mogę spokojnie słuchać płaczu dzieci. Coś mnie wtedy ściska za serce. Dawniej tak nie było. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńU mnie jest podobnie. Dodatkowo nie mogę na spokojnie wysłuchać żadnej wiadomości dotyczącej problemów z ciążą/noworodkami/chorymi dziećmi... Jak widać instynkt po prostu rozbuchał się na dobre ;)
UsuńPozdrawiam :)